piątek, 22 sierpnia 2008

Dziedzictwo Mocy 4: Wygnanie


No cóż, przepraszam czytelników za moją częstotliwość wchodzenia tutaj, ale skoro się już nadarzyła taka okazja, to ocenię czwarty tom Dziedzictwa Mocy pt. "Wygnanie" Aarona Allstona, który skończyłem czytać już jakiś czas temu.

O czym jest Dziedzictwo Mocy, chyba mówić nie muszę, po prostu paru korelianom się nudziło i zechciało im się uniezależnić od Sojuszu Galaktycznego i w związku z czym rozpoczyna się rozłam w rodzinie Skywalkerów i Solo. I o ile w pierrwszyym i drugim tomie ta historia jakoś pociągała (Traviss jest świetną pisarką!), o tyle potem był szok, zonk i tp. Ale to już temat na inne recenzje.

"Wygnanie" ogólnie prezentuje się słabo. Niestety, musi być to kontynuacja "Nawałnicy" i na tym powieść dużo traci, znowu mamy więcej Skywalkerów, znowu mamy Alemę Rar, którą nie wiadomo, po co wciągnięto do Dziedzictwa, a która już chyba 10. raz ma okazję ku śmierci, a autor się chyba w ogóle wypalił, bo jego styl juz nie pierwszy raz jest... nudny, sztywny, płaski. Nie, to nie jest ten sam autor, który pisał "Eskadrę widm" i "Rozkaz Solo", to jest autor, który pisał "Zdradę", a ta była wypadkiem przy pracy (w oryginale się ukazała w hardcoverze, a do niego nie powinno być pakowane byle co xD). Albo po prostu mam już przesyt opowieści o problemach rodzinnych Luke`a, Leii i Hana. Tak czy siak... trudno.

No to tera przejdźmy do fabuły. Nic szczególnego, po prostu kolejny tom tasiemca, fabuły ledwie starczało na to 300 stron (wliczając w to spis postaci i podziękowania). Niby jakiś Gilatter, jakiś tam Durawrak, ale to tylko zapchajdziura przed wielkim 5. tomem, w którym ma zgniąć ktoś ważny i ogólnie ma się dziać duzo. Plusem jest za to misja Bena, odnaleść kryształ, którego nazwy zapomniałem (w sumie to nie odnaleść, bo juz jest zlokalizowany, raczej wykraść), ale okazuje się, że go nie ma i mały Skywalker, który jak dotąd jest moją ulubioną postacią "nowych czasów", musi lecieć na Ziost, a tam już się fajne rzeczy dzieją... i nareszcie jest to coś, co już trochę znaliśmy wcześniej, a nie świat wymyślony na siłę tylko po to, żeby tam wpaść postrzelać i w nastepnym rozdziale przenieść się gdzie indziej.

Na szczęście, w ksiązce nie zabrakło słynnego, "allstonowego" humoru, który zdecydowanie powstrzymuje mnie od wpisania tej pozycji na swoją czarną listę ;]

Ogólnie, jest to w sumie trochę lepsza książka niż "Nawałnica", ale niewiele.

Ogólna ocena: 6/10
Klimat: 3/10
Akcja: 6/10
Styl: 4/10
Rozmowy: 8/10
Humor: 8/10

PS. A następny tom już 25 września, zatytułowany "Poświęcenie" i mający 432 strony.
PS2. Właśnie "przechodzę" "Drogę zagłady" i niedługo możecie sie spodziewać kolejnej recenzji ;]
PS3. Ale długiego posta napisałem...

Brak komentarzy: